Jak cofnęliśmy czas i ożywiliśmy legendy.
- Justyna Jędrzejak
- 26 sty 2018
- 1 minut(y) czytania
Oj, działo się dzisiaj w klasie czwartej! Było wyjątkowo gwarno. Wypożyczone od Kacpra ze stowarzyszenia Aurea Tempora rekwizyty pozwoliły nam lepiej się wczuć w klimat wczesnego średniowiecza. Lekcję zaczęliśmy od krótkiej prezentacji, aby wszyscy wiedzieli, co to giezło, krajka albo mieszek z siekańcami. Dziewczyny krzywiły się na średniowieczną modę: jak to, żadnych falbanek i kokard? A w chłopcach odezwała się krew wojów i dopytywali o miecze i hełmy. Po krótkim wykładzie rozpoczęliśmy misję ożywiania poznanych legend.Bez scenariusza i żmudnych prób uczniowie próbowali pokazać to, co zapamiętali z poprzednich lekcji. Pierwsza grupa zaprezentowała ucztę w domu Piasta i Rzepichy oraz obrzęd postrzyżyn a druga wyprawę Lecha, Czecha i Rusa. Na dodatkowej lekcji, już w mniejszej grupie poszliśmy krok dalej. Najpierw omówiliśmy różnice miedzy baśnią a legendą ( jak stwierdził Kamil, "w legendach też jest fantastyka, ale bez przesady") a potem siedząc w kręgu, dzieciaki tworzyły zarys własnej opowieści. Wykreowali bohaterów opowieści o surowym królu Wojciechu i synu kmiecia, Kacprze. Następnie mali aktorzy improwizowali. Do tworzonej przeze mnie na bieżąco opowieści dorzucali ruch i dialogi. Byliśmy bardzo zadowoleni z efektów pracy. Były szlachetne i niesprawiedliwe czyny, zwycięstwo dobra i element cudowności. Tylko chłopcy trochę kręcili nosem, bo- jak stwierdzili- przydałoby się więcej walki...