top of page

Marcin Jóźwiak,

Z pamiętnika Barucha Rosenzweiga (fragmenty)

 

 

Piątek, 17 maja 1910 r.

 

     Nazywam się Baruch  Rosenzweig i  mam 13 lat. Razem z rodziną mieszkam w Środzie Poznańskiej. Chodzę

do szkoły ewangelickiej wraz z kolegami. A mam ich wielu! Moimi najlepszymi przyjaciółmi są Hugo Gewiese -

z pochodzenia Niemiec i Polak, Marcin Kowalski. Spędzamy sporo czasu na wspólnych zabawach. Właśnie dziś zdecydowałem się pisać pamiętnik. Na ostatnie urodziny tato podarował mi piękny notatnik w skórzanej oprawie

i tak to się zaczęło…        (…) Wracałem ze szkoły razem z Hugo. Szliśmy obok pięknej, dużej synagogi, w której już niedługo będzie się odbywała moja Bar Micwa. To bardzo ważne wydarzenie dla każdego żydowskiego chłopca. Tato mówi, że w tym dniu chłopiec przystępuje do obrzędu,  by przypieczętować swoje przejście do wspólnoty religijnej dorosłych.W Środzie mamy jeszcze jedną synagogę, ale jest ona już stara i zniszczona. (…)

 

Sobota, 18 maja 1910 r.

 

     Dzisiaj jest sobota. Z tego powodu nie mogłem spotkać się z przyjaciółmi. Tak jak dla chrześcijan świętym dniem

jest niedziela, tak dla nas, Żydów, najważniejszym dniem tygodnia jest sobota. Święto to nazywa się Szabas i trwa

od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę. Religia nakazuje nam powstrzymać się od wykonywania

w tym czasie czynności uznawanych za pracę. Tata powtarza, że jest to najstarsze święto w naszej tradycji.

 

Poniedziałek, 20 maja 1910 r.

 

      Po szkole spotkałem się z Hugo i Marcinem. Umówiliśmy się w parku przy Przedmieściu Poznańskim Nowym.

Gdy przyszedłem, już tam na mnie czekali. Poszliśmy obejrzeć plac,  na którym odbywa się handel końmi. Plac ten jest położony obok karczmy – restauracji „Pod Księciem Józefem”. Wszyscy umiemy jeździć konno i jesteśmy wielkimi fanami tych czworonożnych zwierząt. W Środzie handel końmi odbywa się dość rzadko, więc jest to wielkie wydarzenie. Często na placu pojawiają się jacyś znani, bogaci lub wysocy rangą obywatele.   Ja, nie chwaląc się,  jestem wielkim znawcą koni. Tata bardzo często zabierał mnie na różne pokazy, więc dzisiejszy dzień był dla mnie szczególnie miły.

 

 

Praca nagrodzona

w Powiatowym Konkursie Literackim

Krajobrazy Czasu- trzecie miejsce

bottom of page